Jubileusz sercański 2024-2028 – Parafie i dzieła prowadzone przez Zgromadzenie Księży Sercanów w Polsce.

"Głosić miłość Serca Jezusowego aż po krańce świata" - z Sekretarzem Misji Zagranicznych Księży Sercanów ks. Zbigniewem Chwają SCJ, o misyjności i jej różnych aspektach, rozmawia Dorota Mazur OV.

Dorota Mazur OV: Księże Zbigniewie, początkowo Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego nie miało być w swoim charyzmacie zgromadzeniem misyjnym. Jak to się stało, że jednak ta ścieżka ewangelizacji weszła w zakonną codzienność?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: To nie jest do końca prawda. Od samego początku istnienia Zgromadzenia ojciec Dehon miał w sobie pragnienie, by wyjechać na misje. Choć nie udało mu się tego zrealizować osobiście, to poprzez swoich pierwszych zakonników ten rys naszej duchowości stał sie czymś charakterystycznym. Pierwsi sercańscy misjonarze wyjechali do Ekwadoru w 1888, zaledwie dziesięć lat od założenia Zgromadzenia. Pierwszy polski misjonarz wyjechał w 1902 roku do Brazylii. Obecnie polscy sercanie posługują m.in. w Kongu, Republice Południowej Afryki, Indonezji, na Filipinach czy w Hongkongu, a także na Ukrainie, Słowacji, Białorusi, w Naddniestrzu, Austrii, Szwajcarii oraz Albanii. Jest ich aktualnie około 50.

DM: Możliwości krajów wyjazdowych jest wiele. Jaka jest procedura wyjazdu?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: Każdy przypadek wyjazdu misjonarza do konkretnego kraju jest inny, ale czymś jednoczącym staje się obowiązująca wszystkich zasada, że nikt nie może wyjechać bez wcześniejszej prośby o taki wyjazd i zgody przełożonych zakonnych. Podanie z taką swoją deklaracją i pragnieniem serca współbracia piszą na różnym etapie formacji kapłańskiej czy też już po otrzymaniu sakramentu kapłaństwa. Osobiście sam napisałem podanie już jako diakon, zostało ono rozpatrzone pozytywnie po ukończeniu formacji i w niedługim czasie od otrzymania święceń kapłańskich dane mi było wyjechać do USA na dalsze przygotowanie językowe.

DM: Zdarza się jednak, że nie od razu po napisaniu podania o wyjazd misyjny staje się to faktem?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: Owszem. Wszystko zależy od decyzji Prowincjała po konsultacji z radnymi prowincjalnymi, którzy biorą pod uwagę całokształt ludzkich możliwości proszącego. Czasami decyzja jest pozytywna za pierwszym razem, nieraz odroczona w czasie, a niekiedy negatywna – co jednak nie przekreśla możliwości wyjazdu w przyszłości. W przypadku odmowy na wyjazd misyjny można - i wręcz trzeba w sytuacji niegasnącego pragnienia – ponawiać swoje podanie z prośbą, która może zostać po jakimś czasie pozytywnie rozpatrzona. Wszystko ma swój Boży czas.

DM: A jak to wygląda „technicznie”. Czy po wyjeździe na misje odpowiada się przed Polską Prowicją – Prowincjałem?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: Zazwyczaj po około roku od wyjazdu do posługi na misje, choć w niektórych przypadkach może to trwać dłużej, przechodzi się jurysdykcyjnie do danej prowincji, w której się pracuje. Po inkardynacji odpowiada się pod każdym względem (misyjnym, finansowym itp.) przed Prowincjałem danego terenu (kraju). Oczywiście, ma się wówczas kontakt z Polską Prowincją, do której księża wracają choćby na urlopy wakacyjne, a zazwyczaj także w razie konieczności powrotu do kraju choćby ze względów zdrowotnych. Powrót nie wymaga jakiejś specjalnej procedury – po prostu Polski Prowincjał informuje Ojca Generała o powrocie z danej misji do kraju i powrocie do prowincji macierzystej.

DM: A – mówiąc o powrotach misjonarzy – czy w sytuacji powrotu danego zakonnika, ktoś inny wysyłany jest na jego miejsce?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: Niekoniecznie. Czasami tak, choć bardzo rzadko się to obecnie zdarza. Celem wyjazdu misyjnego jest rozpalenie nie tylko wiary w danym miejscu, ale także powołań. I zazwyczaj w chwili, gdy dany misjonarz z powodu wieku czy względów zdrowotnych wraca do Polski, to tam na miejscu zostawia już duże zaplecze „zastępców” - tych, którzy z danego terenu poczuli w sercu swoje powołanie i jest ich niejednokrotnie wystarczająco wielu, by zabezpieczyć potrzeby miejsca. Te prowincje i regiony misyjne stają się pod względem zaplecza personalnego być niezależnymi (bez konieczności wsparcia kapłanów z innych krajów). To jest m.in. cel pracy misyjnej, by pomóc tym jednostkom w usamodzielnienie się zarówno personalnym jak i każdym innym.

DM: Pomocą dla polskich misjonarzy za granicą, prócz zamawiania u nich intencji mszalnych czy organizowania wszelakich zbiórek, mających umożliwić ich wsparcie finansowe, jest organizowanie wolontariatu misyjnego. Jak to wygląda?

ks. Zbigniew Chwaja SCJ: Każdy, kto pragnie wyjechać w ramach wolontariatu na doświadczenie misyjne, może się do nas zgłosić. Po rocznej formacji, w ramach której odbywają się spotkania wspólnotowe w Olsztynie, można wyjechać do konkretnego kraju, gdzie pracują księża sercanie, bądź inne zgromadzenie sióstr zakonnych – oczywiście, po uzyskaniu zgody na taki wyjazd po wspomnianym czasie rocznego przygotowania. Obecnie wolontariusze wyjeżdżają do Boliwii i Albanii. Wcześniej była też możliwość wyjazdu do Mołdawii (Naddniestrza), ale - ze względu na napiętą sytuację polityczną – na razie nie wysyłamy tam wolontariuszy. Zazwyczaj zgłaszają się do nas studenci, a ich wyjazd odbywa się w okresie wakacji.

Dziękuję za rozmowę i życzę obfitości Bożej łaski do wszelkich działań sercańskiego Sekretariatu Misji Zagranicznych.

 

Ks. Zbigniew Chwaja SCJ - Sekretarz Misji Zagranicznych Księży Sercanów, odpowiada za całokształt funkcjonowania Sekretariatu Misji Zagranicznych. Jego osobistą przestrzenią działania jest opieka nad misjonarzami, kontakt z ich rodzinami i zagraniczny wolontariat misyjny. Posługiwał na misjach w Republice Południowej Afryki.

Informacje na temat działalności sercańskiech misji zagranicznych znajdzieci na stronie misjesercanow.pl oraz na profilu FB Misje Sercanów - zbieramTO.

Zachęcamy wszsytkich do wsparcia misji zagranicznych. Sprawdźcie, jak możecie to zrobić BEZ PIENIĘDZY, a jak możecie wesprzeć misje FINANSOWO.

[fot. z archiwum ks. Zbigniewa Chwai SCJ oraz ze zbiorów Misje Sercanów - zbieramTO]