W sobotę 7 listopada 2020 już o godz. 11.00 zebraliśmy się w kościele, by odmówić różaniec w intencji ks. Stanisława Mleczki SCJ, który tak nagle odszedł od nas tak nagle. O godz. 11.30 w kościele pw. Dobre Pasterza w Lublinie, naszej sercańskiej parafii, odbyły się uroczystości pogrzebowe zmarłego księdza Stanisława SCJ. Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył ksiądz Prowincjał Wiesław Święch SCJ. Słowo Boże wygłosił przyjaciel, współbrat i kolega od lat w postulacie i z lat seminaryjnych ksiądz Marek Romańczyk SCJ. Po Mszy św. ciało zmarłego Księdza Stanisława złożono w grobowcu sercańskim w Pliszczynie.

W ostatniej drodze Księdza Stanisława towarzyszyła najbliższa rodzina, przedstawiciele rodzinnej parafii z Jadownik koło Brzeska, licznie zgromadzeni lubelscy parafianie i współbracia ze Zgromadzenia Księży Sercanów.

 

Drogi Księże Stanisławie Bogu dziękuję, że ponad 10 lat temu posłał Cię do pracy duszpasterskiej na lubelski Czechów. Dziękuję za Twoją ofiarną służbę w naszej parafii Dobrego Pasterza: przy ołtarzu i ambonie, a przede wszystkim w konfesjonale. Z całym zespołem duszpasterskim, w imieniu wszystkich parafian oraz wspólnot modlitewnych, podopiecznych i społeczności Warsztatów Terapii Zajęciowej, dla których byłeś ojcem i kierownikiem duchowym serdeczne „Bóg zapłać”. Ciesz się nagrodą szczęścia wiecznego przy Bożym Sercu w niebie.

ksiądz proboszcz Andrzej Gruszka SCJ i współbracia.

KSIĘŻE STANISŁAWIE - JESZCZE CIĘ WIDZIMY -
JAK PRZY OŁTARZU GŁOSISZ SŁOWO BOŻE,
A MY CIĘ SŁUCHAMY Z WIELKĄ UWAGĄ,
BO KTÓŻ INNY TAK SERCA NASZE WZRUSZYĆ MOŻE !

KSIĘŻE STANISŁAWIE - JESZCZE CIĘ WIDZIMY -
JAK W KONFESJONALE UDZIELASZ ROZGRZESZENIA -
W OCZACH TWOICH NIEBO WIDAĆ, A I BÓG SIĘ CIESZY,
ŻE SPRAWNIE ZMIĘKCZASZ NAJTWARDSZE SUMIENIA !

LECZ NAGLE, JAK PO MOCNYM BLASKU SŁOŃCA,
CIEŃ SZARY WSZYSTKO SMUTKIEM POKRYWA,
BO ODSZEDŁ OD NAS - NASZ KAPŁAN KOCHANY -
WIDOCZNIE JEZUS GO DO SIEBIE WZYWA !

BO PRAGNIE CI PODZIĘKOWAĆ KAPŁANIE SERCA SWEGO,
ZA PRACĘ TWĄ GORLIWĄ, PIĘKNĄ, POŻYTECZNĄ -
I NAGRODZIĆ CIĘ SZCZĘŚCIEM, SZCZĘŚCIEM WIEKUISTYM,
BO PRZEZ SWE PRZYKŁADNE ŻYCIE GODNY JESTEŚ TEGO.

ODSZEDŁEŚ, BO BÓG TAK ŻYCZYŁ SOBIE,
A Z JEGO WOLĄ ZAWSZE ZGADZAĆ SIĘ POTRZEBA,
PAMIĘTAJĄC O TYM, ŻE DLA KOCHAJĄCYCH BOGA
ŚMIERĆ JEST NARODZENIEM, TYM RAZEM DLA NIEBA !

MAMY PEWNOŚĆ NASZ MISTRZU -
Z APOSTOLSTWA DOBREJ ŚMIERCI, A WCZEŚNIEJ LEGIONU MARYI,
ŻEŚ SERCA NASZE DOBRZE UKSZTAŁTOWAŁ
I ŻE TWÓJ WIELKI WKŁAD MORALNY W NAS -
BĘDZIE OWOCNIE PROCENTOWAŁ,
A TY W NIEBIE BĘDZIESZ ZA NAMI CIĄGLE ORĘDOWAŁ !

                                                                              Wiersz - Jan Popieko

Konfesjonał

Cisza
To pieczęć
tego miejsca
gdzie,
lubiłeś pomagać.

A oni
lubili przychodzić
boś ich
dostrzegał.

Odchodzili
zadowoleni,
uzdrowieni.

Przez wiele lat
strzegłeś
tej pieczęci,
by ci co
przychodzili
mogli wykrzykiwać
w swoim sercu,

Chwała,
Bogu niech
będą dzięki.

ZKH SCJ

Kazanie księdza Marka Romańczyka SCJ na pogrzebie.

Miesiąc listopad kieruje nasze kroki na cmentarze. I chociaż w tym roku jest to utrudnione z powodu pandemii korona wirusa, to jednak mimo wszystko nawiedzamy groby tych, którzy od nas odeszli do wieczności i modlimy się za nich. Snujemy przy tym refleksję nad przemijalnością ludzkiego - naszego życia. A dzisiaj po raz kolejny jeszcze bliżej dotykamy tajemnicy śmierci. Do grona zmarłych dołączył bowiem w minionym tygodniu śp. ks. Stanisław, którego wspólnie żegnamy.

I znów śmierć w naszych oczach budzi łzy bólu a w sercu żal, a może i nawet wyrzut wobec Boga, który będąc dawcą życia jednocześnie to życie zabiera.

Dziś wielu z pośród nas wspomina wspólne chwile spędzone ze śp. ks. Stanisławem; czy to w domu rodzinnym, czy w latach formacji nowicjackiej i seminaryjnej, czy później w życiu zakonnym i 31-letniej posłudze kapłańskiej. Jak w kalejdoskopie przesuwają się przed naszymi oczyma wspólnie przeżyte chwile, zdobywane doświadczenia, pełnione posługi duszpasterskie, świętowanie, rozmowy …

Drogi Stachu, pamiętam Cię jeszcze z lat szkoły średniej, gdy spotykaliśmy się w Tarnowie u śp. ks. Bernarda Kulińskiego, którego posługa kapłańska nas fascynowała i zapalała do poświęcenia się na Bożą służbę. Ty szczególnie dałeś się porwać pasji kaznodziejskiej, którą podziwialiśmy u ks. Bernarda. Byłeś z nim związany, może dlatego właśnie odszedłeś do wieczności 30 października, w dniu 16 rocznicy jego śmierci…?

Cieszyłem się, gdy po przyjęciu do Zgromadzenia, rozpoczynając formację w Postulacie w lipcu 1982 r., w gronie innych młodzieńców przybyłych do Stadnik, którzy odtąd mieli być moimi współbraćmi, spotkałem także Ciebie.

Od pierwszych chwil naszego wspólnego życia, dałeś się poznać jako człowiek bardzo radosny, który swoją pogodą ducha ubogacał całą wspólnotę nowicjacką czy seminaryjną. Nawet w trudnych sytuacjach potrafiłeś naturalnym humorem rozładować powstające napięcie.

Nie sposób zliczyć wspólnych rekreacji, wypraw do lasu na tzw. „Olimp”, czy dłuższych wycieczek i wyjazdów rowerowych, ale także przechadzek na stadnicki cmentarz. Często, gdy proponowałeś te przechadzki, pytałeś kolegów (w nawiązaniu do św. Franciszka z Asyżu) czy mają ochotę pójść z Tobą wygłosić ludziom kazanie …?

I tak głosiłeś te kazania szczerym uśmiechem, życzliwością, zakonnym strojem i całą swoją postawą. Głosiłeś kazania przekazując dobre ewangeliczne słowo wszystkim napotykanym ludziom; dzieciom, młodzieży i dorosłym. Byłeś lubiany, słuchany a nawet podziwiany, gdy wygłaszałeś płomienne kazania. Tak było od pierwszych chwil Twego kapłaństwa, gdy jako wikariusz posługiwałeś przez dwa lata w Binczarowej a potem kolejne dwa w Tuszynie - parafii diecezjalnej koło Łodzi.

Gdy po czterech latach kapłaństwa, w 1993 roku dołączyłeś do grupy misjonarzy krajowych, mieszkając kolejno w Koszycach Małych, Tarnowie, Gdyni i Kluczborku, głoszenie kazań stało się Twoim chlebem powszednim. Wielu proboszczów zapraszało Cię ponownie do swoich parafii, prosząc o przeprowadzenie następnych rekolekcji czy misji parafialnych. Odpowiadałeś chętnie na te prośby, angażując się na całego.

Być może z powodu tej pracy i wysiłku, pojawiło się przemęczenie i zaczęły się kłopoty ze zdrowiem. Musiałeś zatem wycofać się z posługi rekolekcyjnej i w 2010 r. zamieszkałeś w domu zakonnym w Lublinie przy tutejszej parafii Dobrego Pasterza.

Po podreperowaniu zdrowia zaangażowałeś się w pomoc duszpasterską, służąc wiernym szczególnie jako spowiednik i kierownik duchowy ale także sprawując inne sakramenty i głosząc Słowo Boże. Zajmowałeś się duszpasterstwem Niepełnosprawnych przy tutejszych Warsztatach Terapii Zajęciowej. Prowadziłeś grupy parafialne; najpierw Legion Maryi a potem także, do ostatnich dni życia, Apostolstwo Dobrej Śmierci. Pomagałeś ludziom w przygotowywaniu się do śmierci a zmarłym bardzo często towarzyszyłeś w ostatniej drodze, sprawując liturgie pogrzebowe. Ufamy więc, że owa posługa związana ze śmiercią przygotowała Cię dobrze do Twojej własnej śmierci.

Ale chyba, jak nikt z nas, tak i Ty nie spodziewałeś się, że ta śmierć przyjdzie tak szybko. O wiele za szybko. Przecież miałeś dopiero 58 lat życia i po ludzku patrząc byłeś bardzo potrzebny nam wszystkim i mógłbyś jeszcze wiele dobrego zrobić na niwie Pańskiej. Chrystus Dobry Pasterz uznał jednak, że już dojrzałeś do przejścia „na drugi brzeg”, dlatego postanowił Cię zabrać z pośród naszego grona. Odchodzisz zatem do Domu Ojca, aby tam z radością służyć Bogu razem z wszystkimi mieszkańcami Nieba. Modlimy się o to i wierzymy, że tak właśnie będzie!

Drogi Staszku, jeszcze 4 tygodnie temu razem z Tobą w gronie innych współbraci przeżywaliśmy rekolekcje kapłańskie w Kluczborku. Byłeś jak zwykle pogodny i radosny. W ostatnim dniu rekolekcji, podczas spotkania braterskiego przy wspólnym stole dzieliłeś się ze mną radościami kapłańskiego życia. Wspominałeś prace rekolekcyjne i misjonarzy z którymi wspólnie apostołowałeś. W naszej rozmowie przywoływałeś konkretne parafie, ludzi i zdarzenia z których wyłaniał się obraz „ewangelicznego siewcy” obficie rzucającego ziarno Bożego Słowa na glebę ludzkich dusz. Dzieliłeś się także tym, co obecnie było przedmiotem Twojego zatroskania; mówiłeś m. in. o chorobie młodego mężczyzny – Pawła, który musiał być podany trudnej operacji ratującej życie. Mówiłeś mi o tym z ogromnym przeżyciem wynikającym z empatii dla chorego i jego rodziców. Modliłeś się także niejednokrotnie w intencji Pawła podczas modlitwy liturgicznej. Byłeś jak zawsze dobry i wrażliwy, naśladując w tym Dobrego Pasterza zatroskanego o swoje owce.

Drodzy Siostry i Bracia! Zapewne każdy z Was wspomina dzisiaj ks. Stanisława. Wspominamy również innych zmarłych, z którymi byliśmy związani pokrewieństwem czy przyjaźnią. Jesienna aura sprzyja nostalgii za tymi, którzy odeszli, ale także skłania do refleksji nad sensem ludzkiego życia. Łatwo w tym kontekście ulec pewnemu przygnębieniu. Jednakże w tym dzisiejszym dniu zabarwionym smutkiem, staje przed nami Chrystus Pan, aby nas umocnić w spotkaniu z tajemnicą śmierci. Tu w świątyni, przy ołtarzu, gromadzi nas Ten, który również doświadczył cierpienia i umierania. Godzina Jego Męki i Śmierci, to najowocniejsza godzina Jego pobytu na ziemi, bo właśnie wtedy dokonało się dzieło naszego zbawienia, dla którego przyszedł na świat i podzielił z nami człowieczy los. Ta Tajemnica Śmierci ale i Zmartwychwstania Chrystusa aktualizuje się podczas każdej Eucharystycznej Ofiary. Dzisiaj tę Tajemnicę celebrujemy żegnając naszego Drogiego Zmarłego – ks. Stanisława, który w swoim kapłańskim życiu kilkanaście tysięcy razy stawał do dyspozycji Chrystusa w uobecnianiu Jego Misterium Zbawienia, Misterium dającego nam nieśmiertelne życie.

Wierzymy, że Zmartwychwstały Chrystus poprzez bramę śmierci wprowadza naszego zmarłego brata śp. ks. Stanisława do Krainy Życia. Nam zaś kolejny raz nam przypomina, że każdy z nas jest powołany do życia wiecznego, a życie ziemskie ze wszystkimi sprawami, jakie na tym świecie podejmujemy, jest tylko etapem w drodze do wieczności. Dlatego przychodzi moment śmierci – nie po to, aby się wszystko na zawsze skończyło, ale po to, aby wszystko się zmieniło, jak śpiewamy w prefacji mszalnej za zmarłych: albowiem życie Twoich wiernych o Panie zmienia się, ale się nie kończy. Ta zmiana polega na wejściu w wiecznie trwanie Boga, w Radości i Chwale Nieba.

Śp. ks. Stanisław będąc już w innym – poza materialnym wymiarze, mógłby nam tak wiele powiedzieć na temat tego, co z tej perspektywy jest naprawdę ważne, co w życiu ziemskim powinno się liczyć, aby dać człowiekowi udział w radościach, które „po drugiej stronie” przygotował nam Bóg. Nie oczekujmy jednak na to, że zmarły zdejmie wieko swej trumny, otworzy usta i mocnym głosem będzie nas nauczał, jak to potrafił z wielkim talentem i pasją przez wiele lat czynić jako rekolekcjonista i misjonarz. On teraz przemawia o wiele dobitniej – bo przemawia swoim milczeniem zamkniętym w tych kilku deskach trumny, do której nie zabrał nic z tego co ma jakąś materialną wartość.

Milczenie naszego zmarłego Współbrata sprawia, że teraz do głosu dochodzą jego dobre czyny, które w ziemskim życiu udało mu się z Bożą pomocą realizować. Pozostaną po nim wspomnienia dobrych gestów, czynów i słów, które owocować będą echem wdzięczności w sercach najbliższej rodziny, kolegów rocznikowych, współbraci zakonnych, i tych wszystkich ludzi, którzy przez lata korzystali z jego posługi kapłańskiej; pełnionej przy ołtarzu, na ambonach wielu parafii czy też w konfesjonale.

Te oto wartości zabiera śp. ks. Stanisław z tej ziemi i wraz z cierpieniem, którego na skutek trapiącej go choroby także doświadczył; wnosi jak wiano na ucztę do Domu Ojca. Wszelkie dobro, które czynił w czasie ziemskich dni, wraz z wiarą w Jezusa Chrystusa wyrażaną w codziennym życiu, oraz naszą gorącą modlitwą, staje się dla niego – jak ufamy, wierząc w Boże Miłosierdzie - „biletem wstępu” do Nieba.

Drodzy Bracia i Siostry, my jeszcze pozostajemy na tej ziemi, pośród wszystkich problemów i trosk tego świata. Trzeba jednak, abyśmy otaczając dzisiaj trumnę z ciałem śp. ks. Stanisława, uświadamiali sobie, że w życiu i w śmierci należymy do Pana. Starajmy się zatem tak postępować, aby nie tylko nie było w naszym życiu żadnej chwili wypełnionej grzechem, ale także aby nie było żadnej chwili niewypełnionej dobrem; żadnej chwili, której musielibyśmy się wstydzić przed Bogiem.

Niech nasze dobre czyny, przeniknięte wiarą i miłością, stają się każdego dnia żywą ofiarą ku chwale Boga – ofiarą, przez którą sobie i naszym zmarłym wyprosimy zbawienie wieczne. Amen.

 

 

Galeria na stronie parafialnej

Retransmisja Mszy św. pogrzebowej