List z okazji Uroczystości Najświętszego Serca Jezusowego, 27 czerwca 2025
Do członków Zgromadzenia
Do wszystkich członków Rodziny Sercańskiej
I. Z życia
W dzisiejszych czasach nikogo już nie dziwi ciąg słów, działań i zaniedbań, które codziennie podważają ludzką godność w tym świecie, w którym żyjemy. Niektóre z nich dzieją się w naszym bezpośrednim otoczeniu, podczas gdy inne przekraczają granice. Takie sytuacje stały się tak powszechne, że w końcu wydają się nam zwyczajne, jak te seriale telewizyjne, które przeciągają się w nieskończoność, odnawiając się z każdym sezonem z nowymi postaciami i scenariuszami, ale których zasadnicza treść zmienia się niewiele.
Faktycznie, bez konieczności dłuższego zastanawiania się, łatwo byłoby wymienić w ciągu kilku minut liczne epizody przemocy. Któż nie zna kogoś, kto stał się ofiarą nadużyć lub złego traktowania? Kto nie jest świadomy tragedii takich jak te, które mają miejsce w Gazie i niszczą życie niewinnych ludzi? Kto nie zauważył systematycznego pogarszania się stanu naszej planety?
Lista byłaby tak długa, jak niekompletna, ponieważ problem wydaje się być bez dna. Trzeba również wziąć pod uwagę, że przemoc jest przedsiębiorcza i ambitna do tego stopnia, że legitymizuje się na polu politycznym, gospodarczym, a nawet w przestrzeniach najbardziej intymnych i religijnych. Między innymi wiedzą o tym dobrze migranci, którzy żyją w strachu przed deportacją – iluż ich w Europie i Ameryce Północnej! – lub ofiary tych, którzy nadużywają swojej władzy, nawet w Kościele, krzywdząc najbardziej bezbronnych. Chociaż przemoc może być zamaskowana pod słodkawym „dla własnego dobra”, „ponieważ cię kocham”, „dla dobra wszystkich” lub „dla twojego zbawienia”, rzeczywistość jest taka, że działa jak pnącze, które się rozrasta i dusi.
II. Od Słowa
Ale co to wszystko ma wspólnego z uroczystością, którą obchodzimy? Być może ten związek wynika z faktu, że sceny z życia naszego Pana, które najgłębiej zakorzeniają nasze oddanie Jego Sercu, mają miejsce w kontekstach naznaczonych niesprawiedliwością i przemocą, takich jak te z Jego Męki. Sceny te mają także miejsce w kontekstach naznaczonych pogardą i niewdzięcznością wobec Niego i Jego przesłania na przestrzeni dziejów, jak to On sam objawił świętej Małgorzacie Marii Alacoque. Tak więc Jego Serce obejmuje zawsze wszystkie czasy, nawet te najtrudniejsze i najokropniejsze dla ludzkości.
Wszystko, bez wątpienia pozwala nam przyjąć, że żyjemy w czasach Serca Jezusa. To czasy, jakich doświadczył dobry łotr na Golgocie, skromna zakonnica w klasztorze na francuskiej wsi i każdego dnia doświadczają bardzo prości ludzie, wypowiadający w każdej sytuacji szczere: „Serce Jezusa, ufam Tobie”.
To jest Serce, które dopinguje nas do zachowania czujności, do umiejętności patrzenia bez skupiania się na sobie, do zrozumienia tego, co dzieje się wokół nas. Zachęca nas do rozeznania, jak się zaangażować i gdzie się znaleźć, aby przyczynić się, jak uczynił to Samarytanin, do stworzenia z naszego wspólnego domu coś bardziej przystępnego i lepiej strzeżonego.
Jedno z najbardziej wzruszających spojrzeń Jezusa – a z pewnością pamiętasz i inne – miało miejsce, gdy schodził do Jerozolimy z Góry Oliwnej. Towarzyszył mu naiwny entuzjazm uczniów i zwykłe niezadowolenie faryzeuszy. W pewnym momencie zatrzymał się przed panoramą, która głęboko Go poruszyła:
„Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł:
«O, gdybyś i ty poznało w ten dzień drogę pokoju!»” (Łk 19, 41-42).
Ewangelia nie ukrywa uczuć Jezusa wobec Jerozolimy, umiłowanego miasta[1]. Dostrzegał w nim miasto niezadowolone, podległe obcej władzy, pełne sporów między tymi, którzy uważali się za bardziej religijnych od innych, lecz w rzeczywistości byli więźniami własnych uprzedzeń.
Ze wzniesienia kontemplował nieufne miasto, naznaczone dyskryminacją wielu własnych mieszkańców. Miasto hałaśliwe i jednocześnie głuche, które bardziej oczekiwało na dostosowującego się mesjasza niż na przybycie cierpiącego sługi, przyjaciela wszystkich, umiłowanego przez Ojca i pełnego pasji dla Jego Królestwa.
Tymi, którzy byli najbliżsi Jezusowi tego dnia, to ci na obrzeżach miasta, ci, którzy nie czuli się jego częścią: jego uczniowie i prości ludzie. W Jego bliskości i w Jego drodze znaleźli powód do radości i nadziei. Miasto natomiast pytało ze zdumieniem: „Kim On jest?” (Mt 21,10).
Jego mieszkańcy nie pojęli znaczenia Jego przyjścia, wizyty, która była prawdziwym kairos (Łk 19,46), czasem łaski i wyjątkową okazją, ponieważ to sam Bóg, w osobie Syna, przybywał do Jerozolimy.
Świadomy swojej misji, Jezus nie ustąpił. Wszedł do miasta jak pasterz, który szuka zagubionej owcy, niezdolnej, by uwolnić się z murów, które ją więzią. Wspierany przez kochającą wierność Ojca i otulony żarliwością najpokorniejszych, Jego pragnieniem było ją znaleźć, uleczyć jej rany, włożyć ją na ramiona i zanieść tam, gdzie byłoby prawdziwe życie. Upragnioną owcą nie było nic innego, jak samo miasto.
Ono jednak nie chciało zrozumieć, że ta pokorna wizyta stanowiła dla niego nadzieję. Jego odpowiedzią, niestety, jak czyniło to wiele razy z innymi, był ciężki krzyż. W belkach, które go tworzyły, miasto skondensowało swój opór, gniew, strach i odmowę poddania się przemianie ze strony bezbronnego sługi, który pragnął jedynie przemówić do jego serca, „do serca Jerozolimy” (Iz 40, 2), aby przynieść jej pocieszenie i dobre nowiny.
W obliczu tak wielkiego braku miłości odpowiedź Boga była podobna, kolejny krzyż, ale krzyż życia: swego własnego życia, ten krzyż, który kochał najbardziej, krzyż otwartych ramion i przebitych nóg Syna. Krzyż żywy i uzdrawiający, bo kocha i wybacza. Krzyż z Sercem. Z niego wypływają krew i woda, pierwsze dary nowego życia.
Z tego samego źródła rodzi się również rana, która otwiera się bez gniewu, zdecydowanie i nieodwracalnie, aby zburzyć mury nienawiści tego i każdego innego podobnego miasta. W ten sposób otwierają się horyzonty zawsze zapowiadane dla tych, którzy uczestniczą w wydarzeniu: dla Maryi i ucznia nowa wspólnota; dla łotra niespodziewany Raj; dla żołnierzy koniec bałwochwalstwa. Ale horyzonty otwierają się również dla tych, którzy przyjmują świadectwo tego, który widział to wszystko, „abyście i wy uwierzyli” (J 19, 35).
III. Z charyzmatu
Również i my, w Kościele, zostaliśmy wezwani, by być częścią tej wspólnoty świadków, aby „miasto” uwierzyło. Charyzmat, w którym uczestniczymy, prowadzi nas i zobowiązuje do tej misji. Dlatego chcieliśmy to potwierdzić mottem, które zainspirowało nas podczas ostatniej Kapituły Generalnej: „Powołani, aby być jednością w świecie, który ulega przemianom. «Aby świat uwierzył» (J 17, 21)”. W naszych wspólnotach, w naszych rodzinach, gdziekolwiek jesteśmy, chcemy być odważnymi i wiarygodnymi świadkami przebitego Boku, otwartego Serca, które tak bardzo kocha tę zranioną ludzkość (por. Cst 4).
Inspiruje nas również o. Dehon, który mając serce ucznia, nigdy nie przestawał zdumiewać się ogromem otrzymanej miłości i prosić: „Zaczynam, o dobry Mistrzu, rozumieć miłość, którą winien jestem mojemu Bogu, dopomóż mi”[2].
W naszym wypadku, w jaki sposób możemy promować i bardziej spójnie świadczyć, w duchu i prawdzie, że rozumiemy tę samą miłość? Konstytucje SCJ rzucają nam wyzwanie w tym względzie. Może wydawać się rzeczą niezwykłą, że zadają nam konkretne pytania, podczas gdy od tekstu takiego jak ten raczej oczekiwalibyśmy odpowiedzi. Są tylko dwa pytania, ale niewątpliwie istotne. Być może znalazły się tam, aby utrzymać nas w otwartym i niezbędnym dialogu z odwieczną nowością charyzmatu i Ewangelii.
Obydwa znajdują się w drugiej części Konstytucji, zatytułowanej: „W naśladowaniu Chrystusa”. Pierwsze znajduje się w sekcji „Z Chrystusem, w służbie Królestwa” (nn. 9-39), która szczególnie inspiruje Jubileusz Dehoniański[3]:
„Także przez naszą dyspozycyjność i miłość do wszystkich, zwłaszcza maluczkich, którzy cierpią, przeżywamy zjednoczenie z Chrystusem. Faktycznie bowiem, jak moglibyśmy zrozumieć miłość Chrystusa do nas inaczej, niż kochając tak jak On, w czynie i prawdzie?”(Konst. 18)
Drugie pytanie znajduje się w następnej sekcji „Aby kontynuować wspólnotę uczniów” (nn. 40-85):
„Z pewnością niedoskonali, jak wszyscy chrześcijanie, pragniemy jednak tworzyć środowisko sprzyjające duchowemu rozwojowi każdego. Ale jak możemy to osiągnąć, jeśli nie przez pogłębianie w Chrystusie naszych relacji, nawet tych najzwyklejszych, z każdym z naszych braci?”
(Konst. 64)
Te pytania można porównać do skurczu i rozkurczu serca. Bez nich nie ma życia. Jeśli to zaakceptujemy, odpowiedzi, których udzielimy na każde z tych pytań, ujawnią stan zdrowia naszego powołania, naszego braterstwa i naszego apostolatu. To ćwiczenie pomoże nam rozróżnić nasze istotne współrzędne, aby wiedzieć, jak blisko lub daleko jesteśmy od Serca Chrystusa i od naszych braci. Czy jesteśmy daleko, jak ci w mieście, którzy pytali: „A kim On jest?”, czy blisko, jak prości ludzie, którzy mogli poczuć bicie serca Tego, który chodził pośród nich? Są to bicia Serca Jezusa – bicia serca brata – tak jak rozumiał to nasz Czcigodny Ojciec Dehon, który nigdy nie wahał się iść za Nim z ufnością przez całe swoje życie:
„Słowo, Jednorodzony Syn Boży, jest moim starszym bratem, moim wielkim bratem, i jak kochającym, jak oddanym! Stał się człowiekiem, aby być jeszcze bardziej moim bratem, aby uratować mnie od utonięcia, aby cierpieć i umrzeć za mnie. Kocham mojego starszego brata; chcę Go słuchać, iść za Nim, naśladować Go, chcę żyć zawsze z Nim”[4].
Tak chcieliśmy go zapamiętać w motcie Jubileuszu Dehoniańskiego: „Dla Niego żyję: to Chrystus żyje we mnie”. To jest łaska, której pragniemy dla każdego z nas, abyśmy umieli pozwolić się poruszyć Sercu Zbawiciela, który przybliża nas do złożonych realiów relacji międzyludzkich, we wspólnocie, w rodzinie, w każdym zakątku tego świata, ze spojrzeniem dobroci i miłosierdzia.
Błogosławimy Pana za tych, którzy zrozumieli Go w ten sposób i wchodzą, jak Jezus do Jerozolimy, aby rozpalić nową nadzieję.
Niech Pan błogosławi tych, którzy to czynią: zakonników, świeckich sercańskich i wielu współpracowników, którzy wchodzą do dużych obozów dla uchodźców w Corrane (Mozambik) i Mahagi (DR Kongo), aby wspierać ich godność; tych, którzy w Irpinie (Ukraina) przynoszą pocieszenie i jedzenie osobom starszym w ich domach; tych, którzy w Kasanag (Filipiny) wysłuchali krzyku maltretowanych dziewcząt; ci, którzy we Wspólnocie Betânia (Brazylia) przyjmują mężczyzn i kobiety będące ofiarami uzależnień; tych, którzy w Zagrzebiu (Chorwacja) utrzymują otwarte drzwi wieczystej adoracji Eucharystycznej; młodych ludzi i wolontariuszy europejskich, którzy budują mosty przyjaźni i solidarności w różnych miejscach; tych, którzy przez SettimanaNews w Bolonii (Włochy) tworzą sieci i perspektywy, aby myśleć i rozumieć czasy, w których żyjemy; tych, którzy w Milwaukee i Toronto (Ameryka Północna) podnoszą głos i towarzyszą migrantom; tych, którzy w Pamulang Timur (Indonezja) budują przestrzenie współżycia między kulturami i religiami... Wszyscy oni, i każda i każdy z nich, otwierają wyłomy dla nadziei i życia!
Można kontynuować tę listę, gdyż to Serce, które czcimy, jest niewyczerpane i ponieważ tak wielu odpowiada stanowczym sercem na pytanie, które pewnego dnia wypłynęło z głębi Jezusa do Jego zdumionych uczniów: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” (J 13,12).
Wszystkim życzę radosnej uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa,
W Nim, z braterskim pozdrowieniem
P. Carlos Luis Suárez Codorniú, scj
Przełożony Generalny
ze swoją Radą
________________________________
[1] Papa Francisco, Dilexit nos, 45.
[2] « Je commence, ô bon Maître, à comprendre l’amour que je dois à mon Dieu, aidez-moi»Léon Dehon, De la vie d'amour envers le Sacré Cœur de Jésus. Trente-trois méditations pouvant servir pour le Mois du Sacré-Cœur (1901). https://www.dehondocsoriginals.org/pubblicati/OSP/VAM/OSP-VAM-0002-0004-8060204?ch=170
[3] Cf. «Per Lui vivo: Cristo è colui che vive in me» (Gal 2,20). Lettera all’inizio del centenario della morte del Padre Dehon e in preparazione del 150º anniversario della fondazione della Congregazione, Bruxelles, 12 agosto 2024.
[4] «Le Verbe, Fils de Dieu premier-né, est mon frère aîné, mon grand frère, et combien aimant, combien dévoué ! Il s’est fait homme pour être encore plus intimement mon frère, pour me sauver du naufrage, pour souffrir et mourir pour moi. J’aime mon grand frère, je veux l’écouter, le suivre, l’imiter, je veux vivre avec lui toujours ». https://www.dehondocsoriginals.org/pubblicati/JRN/NQT/JRN-NQT-0005-0040-0053103?ch=85