22 września przypada liturgiczne wspomnienie błogosławionego Jana Marii od Krzyża. Urodził się on w hiszpańskiej prowincji Ávila w mieście San Esteban de los Patos 25 września 1891 r. jako Mariano Juan María de la Cruz García Méndez. 

"Błogosławiony Jan był hiszpańskim kapłanem i męczennikiem, którego życie było głęboko związane z kultem Najświętszego Serca. Z niego czerpał on siłę do apostolstwa. Pielęgnował w sobie głęboką pobożność eucharystyczną, podkreślając, że Msza Święta jest darem miłości wypływającym z Serca Jezusa.

Błogosławiony Jan Maria od Krzyża żył w czasach trudnych dla Kościoła w Hiszpanii. Antyklerykalne prześladowania prowadziły wtedy do brutalnych represji wobec duchownych. Pomimo tego błogosławiony męczennik nigdy nie przestał głosić Ewangelii, świadcząc swoim życiem o wielkiej wierze i oddaniu. W jego przypadku jakże proroczo brzmią słowa o. Dehona: „Profesja miłości i ofiary czynią nas ofiarami Najświętszego Serca. Czy może być coś bardziej chwalebnego dla Boga, bardziej uświęcającego dla nas samych, bardziej potrzebnego dzisiejszemu Kościołowi? Idźmy naprzód tą drogą z ufnością oddania i świętej radości”. 

Wielkość ducha bł. Jana oddają najlepiej wspomnienia jego towarzyszy z celi więziennej i świadków w procesie beatyfikacyjnym. Jeden z nich relacjonuje: „Kiedy sługa Boży został doprowadzony do więzienia, były to ostatnie dni lipca lub pierwsze sierpnia 1936 roku. Byłem zamknięty w celi na czwartym oddziale, jeśli dobrze pamiętam. Gdy wszedł do środka, choć miał na sobie marynarkę, wiedziałem kto to, bo strażnik przekazał mi, że będzie ze mną siedział ksiądz, który publicznie zaprotestował przeciwko spaleniu kościoła w Walencji. To rozpaliło moją ciekawość, bo w głowie mi się nie mieściło, że ktoś miał tyle odwagi lub był na tyle naiwny, aby publicznie protestować i ponieść tego konsekwencje. Jak się więc tylko rozgościł, to zapytałem go o to, za co siedzi, a on mi powiedział, że szedł po cywilnemu, żeby się ukryć, ale na widok podpalanego na jego oczach kościoła, zaczął mówić sam do siebie te lub podobne słowa: «Co za horror! Co za przestępstwo! Co za świętokradztwo!» I ktoś te słowa usłyszał i krzyknął za nim: «Hej ty też jesteś carca!» Znaczyło to wtedy tyle, że jest tradycjonalistą, prawicowcem. I on, to jest sługa Boży, się zatrzymał, a nie uciekł i odpowiedział: «Jestem księdzem». No i go aresztowali”. W więzieniu Jan Maria prowadził ewangelizację i zachęcał do wspólnej modlitwy, odmawiał codziennie liturgię godzin i zakładał wspólnoty różańcowe wśród osadzonych, a na więziennym podwórku głosił konferencje duchowe. Przebywając w więzieniu, robił to samo, co robił na wolności, bo jako członek Zgromadzenia Księży Sercanów wiedział, że kontemplację Bożego Serca trzeba łączyć z pomocą najbardziej potrzebującym. Wiernie wypełniał charyzmat i misję, przed którą postawiło go Serce Jezusa, do ostatnich chwil swojego życia. Jego męczeństwo dokonało się w nocy 23 sierpnia 1936 roku w wiosce pod Walencją. Został on zastrzelony i wrzucony do wspólnego grobu. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Niech żyje Chrystus Król!” Przy jego ciele znaleziono krzyż profesyjny, przestrzelony szkaplerz Zgromadzenia Księży Sercanów, kalendarz z programem, jaki prowadził w więzieniu, a także reguły Zgromadzenia. 

Jan Maria do Krzyża pokazał swoim życiem nie tylko heroiczność wiary, ale przede wszystkim to, że miłością Boga żyje się codziennie w praktyce. Pozostawanie wiernym tej miłości nieraz może kosztować bardzo dużo, ale zawsze w konsekwencji będzie to przynosiło człowiekowi ostateczne zwycięstwo. Od błogosławionego męczennika możemy się nauczyć tej praktycznej miłości. Warto też zaczerpnąć z jego ducha postawę właściwego reagowania na zło. Nie da się przechodzić obojętnie wobec faktu, jeśli rzeczy dla mnie święte są niszczone czy profanowane. Obraza miłości zawsze powinna budzić w nas sprzeciw."

fragment książki "Przyjaciele od Serca", ks. Bartosz Mrozek, Wydawnictwo Dehon 2025.